Materiał głównie do czytania. Przez Świętem Ognia były plany, żeby zrobić reportaż, film, sporo zdjęć – w jak najbardziej popularny sposób, aby każdy nacieszył przede wszystkim oczy i uszy. No, a tu tekst i trzy zdjęcia
Zobaczyłem rzeczy, których się z jednej strony nie spodziewałem, a z drugiej – na które czekałem gdzieś tam w głębi siebie. Przy ognisku spotkali się ludzie bardzo różni, i znaleźli swoją własną nić komunikacji.
Kiedy się czyta o czymś takim, pojawić się może w człowieku taki wewnętrzny szmerek, który… No właśnie, czym on jest? Co wywołuje informacja, że gdzieś w lesie wokół ognia spotkali się ludzie nie do końca sobie znajomi, i cieszyli się komunikacją między sobą?
Może ten szmerek to nuta wrażliwości? Może tęsknoty, którą każdy z nas ma w sobie, a którą czasem trudno wydobyć, nawet pokazać, przyjrzeć się jej? Może to niepewność pod hasłem „Ale jak tu komunikować się z kimś kogo nie znam za bardzo albo w ogóle – co to za pomysł i po co to wszystko?”. Może też chodzi o coś, co kojarzy się ze swego rodzaju zawstydzeniem, które powstaje z poczucia, że na co dzień trochę mało stwarzamy sobie okazji do bycia z kimś bliżej. Być może to najzwyklejsza radość – taka jaką się ma z obserwacji iskier nad ogniem.
Wciągnęły mnie głównie: pogoń za piłką z dziećmi, znoszenie drewna, boisko do badmintona, sztuki walki na trawie i struganie patyków na kiełbasę. Dałem się pociągnąć w zabawę, wpuściłem się w rozmowy, smakowałem jedzenie (ciasto zrobione specjalnie na nasze spotkanie, kiełbasa z dzika!), mimowolnie lub nie wędziłem się w dymie. Po prostu.
Ludzie zostawieni sami sobie w lesie przy ogniu – o ile nie uciekają od siebie – wiedzą co robić. Najbardziej chyba umieją to dzieci, dla których liczy się „tu i teraz”. To też moja nauka z naszego spotkania – kiedy już zapadł zmrok, można było się do woli napatrzeć jak chłopaki w niezwykły sposób skupiają się nad ogniem.
Najważniejszym, najbardziej nowoczesnym i fascynującym urządzeniem technologicznym stał się rozżarzony na końcu patyk – doskonałe narzędzie do rysowania świetlistych kręgów, wężowych kształtów i esów-floresów w ciemności. Uruchomiły się dobre wróżby i zaklęcia przeciwko złym mocom na tle zawiłych świetlnych deseni, krętych linii stworzonych przez chłopców-wynalazców.
Jak to się stało, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby szukać muzyki w tle? Jak to się stało, że rozszerzały się nam oczy, gdy okazywało się że fascynujemy się czymś podobnym, że ważne jest dla nas to samo?
Właśnie pod koniec spotkania uświadomiłem sobie, że nie powstaje żadna relacja z tego wydarzenia. Złapałem kilka zdjęć i… zatrzymałem się z myślą, że przecież każdy mógł zabrać swój obraz Święta Ognia na swój sposób, mieć go na zawsze jako wspomnienie, skojarzenie z ciepłem, jedzeniem, ludźmi. Niech tak zostanie. W razie czego można sobie to przywołać i rozżarzyć. Tu i teraz.
Serdeczne dzięki za wsparcie! W różnej postaci – od pomocy w organizacji po bezpośrednią obecność. Sprzyjali nam: pracownicy Nadleśnictwa Supraśl, Straż Leśna, Hufiec ZHP Białystok, szkoła sztuk walki Białystok Huzar Taekwondo.
Bardzo dziękujemy, brawa!
Mieliśmy dobry, wspólny czas. Gratulacje!
W imieniu Lasonautów – Grzegorz
PS Będzie coś jeszcze? Pewnie, że będzie. O to też chodziło, żeby po pierwszym Święcie planować kolejne. Do zobaczenia!
PPS A ziemniaki dostaliśmy od Państwa Notterów z Bachanowa – najlepsze ekologiczne jedzenie! Podziękowania!
czasem mała rzecz a cieszy!
Piękny, pogodny tekst, gratuluję pomysłu!!!!